Jak mężczyźni podchodzą do małżeństwa? Stereotypowo raczej o nim nie marzą… raczej nie czekają z wytęsknieniem. Często opowiadają, jak ciężko w nim żyć. A jednak kawalerowie decydują się ożenić, a Ci już żonaci najczęściej dalej tkwią w swoich relacjach, mimo negatywnych deklaracji. Dlaczego tak się dzieje?
Pół żartem pół serio
O podejściu moich żonatych znajomych, a także kolegów kawalerów miałem okazję dowiedzieć się w ostatnim czasie, kiedy obwieściłem im, że wkrótce sam biorę ślub. No i się zaczęło. Mnóstwo typowych żartobliwych komentarzy:
- Po co ci to?
- Nie wiesz w co się pakujesz…
- Czy jeśli chcesz napić się piwa, to kupujesz od razu cały browar?
- Uciekaj póki możesz
- I dobrze – czemu masz mieć lepiej ode mnie?
Ten ostatni komentarz słyszałem jedynie od tych żonatych. Z powyższych żartów, a także rozmaitych rozmów już bardziej na serio otrzymałem trochę inny obraz… Pewnie każda sytuacja jest inna, ale poniższe refleksje to zbiór opinii, z którymi się spotkałem. Możesz mieć inaczej, możesz się nie zgadzać, ale moje rozmowy wskazują na kilka wspólnych mianowników.
Przygnębiająca wizja życia we dwoje
Na pierwszy plan przebija się opinia, że kobiety po ślubie się zmieniają. Moi rozmówcy stwierdzili, że mają one władzę nad małżonkiem i zaczynają więcej od niego wymagać. Skoro mają władzę, dokładają mu nowych obowiązków, zwłaszcza w obszarze prac domowych, zakupów, a także podwożenia samochodem. Dlatego też panowie mogą zapomnieć o wypadach z kolegami, czy zajęciu się swoimi hobby – żona wymyśli liczne zadania zdolne zapełnić dowolną ilość wolnego czasu. Panie przejmują też kontrolę nad budżetem. W szczególności każdy wydatek na przyjemności lub zainteresowania męża musi posiadać aprobatę żony. Jednocześnie małżeństwo w tajemniczy sposób wpływa na kobiecy apetyt na seks – jak głosi anegdota, sprzedana mi przed żonatego kolegę: Naukowcy są zgodni, że najskuteczniejszym środkiem trwale zmniejszającym kobiece libido jest tort weselny. Znajomi sądzą też, że sam ślub jest postrzegany przez kobiety jako cel, który trzeba osiągnąć za wszelką cenę – w okresie przedmałżeńskim panie dbają o swojego mężczyznę i zgadzają się bez szemrania na jego pomysły, pilnując by ten nie zmienił zdania. Ugodowość i troska znikają jednak w chwili, gdy obrączka znajdzie się na męskim palcu, a sakramentalne tak jeszcze pobrzmiewa echem w kościele. Dodatkowo ślub zwiększa skłonność pań do narzekania na swoje drugie połówki. Życie w małżeństwie jawi się moim kolegom jako znacznie trudniejsze i mniej atrakcyjne niż stan kawalerski i wypełnione głównie powinnościami.
Czy na pewno jest tak źle?
Nie warto analizować prawdziwości i przyczyn problemów wymienionych przez moich kolegów. Nie sposób bowiem wziąć pod uwagę wszystkich okoliczności, takich np. jak pojawienie się dziecka, czy przeprowadzka do wspólnego mieszkania. Należy też pamiętać, że są to ich bardzo subiektywne opinie. Istotny jest jednak fakt, że w zasadzie wszyscy mężczyźni, z którymi rozmawiałem, mają negatywne odczucia związane z małżeństwem. Ciekawe jest również to, że mimo negatywnego wydźwięku, żaden z nich nie planuje rozwodu lub pozostania wiecznym kawalerem. Wspólna droga przez życie pełna jest kompromisów, wysiłku, a często także rozczarowań. Jednak alternatywa, jaką jest samotne życie też wcale nie wygląda różowo i nie jest łatwiejsza. Świetnie sytuację podsumowuje zdanie kolegi:
Jestem zadowolony z mojego małżeństwa. W sumie, nie jest aż tak źle.
A Wy jak postrzegacie instytucje małżeństwa? Podzielcie się opiniami w komentarzach.
OSTATNIE AKTUALNOŚCI
KOMENTARZE
Powiedz, co myślisz