Portal Masculinum

Gdy mężczyzna czyta kobiece lektury

20 sierpnia 2018 R. Paweł Czachor
Sport, samochody, gadżety i rady, jak poderwać dziewczynę, to niekoniecznie tematy, które jako jedyne mogą poruszyć męskie serca i umysły. Czasem warto sięgnąć po coś innego, by otworzyć się na nowe doznania.

Wiele razy mnie zastanawiało, czy faceci sięgają po książki pisane przez kobiety. I nie chodzi mi o poważne pozycje o uniwersalnych tematach, ale o coś typowo babskiego, odnoszącego się do reprezentacyjnych, damskich spraw. Czy istnieją mężczyźni, którzy sięgają po Grocholę, żeby poprawić sobie humor albo by zapomnieć o czymś, co akurat im w życiu doskwiera? A może w takich wypadkach wspierają się Chmielewską, żeby wybuchać śmiechem na lewo i prawo? Czy w literaturze, podobnie jak w życiu, istnieje pewien obszar dzieł, w którym funkcjonuje podział na damskie i męskie? Czy naprawdę obie płcie nie przekraczają literackich granic, żeby dowiedzieć się, co też ta druga strona ma do zaproponowania? Być może stawianie podobnych tez jest tylko obiegowym stereotypem?

Jeśli już mowa o słowie pisanym, ciekawi mnie również, czy mężczyźni zaglądają do kobiecych pism. Nie mam tu na myśli gazet o lekkiej tematyce, które traktują o błahych dla nas sprawach makijażu czy modnego ostatnio koloru lakieru do paznokci (choć, w sumie, dlaczego nie?), lecz te opisujące prawdziwe historie ludzkie, dzieje rodzin czy biograficzne perypetie bohaterek.

Lektury (nie) tylko dla kobiet

Literatura czy prasa ukierunkowana na jedną płeć potrafi nieźle zaskoczyć drugą. Pytanie, czy faceci mają w sobie chęć poznawać kobiety poprzez pisane przez nie (i dla nich) teksty. Myślę, że może być to świetną szansą na zrozumienie kobiet i chyba warto z niej skorzystać. W końcu na rynku, moim zdaniem, brak jest poważnego męskiego pisma (a więc traktującego o czymś więcej niż samochody, rowery czy inne sprzęty mechaniczne). Dlaczego nikt do tej pory nie zainspirował się i nie stworzył gazety dla nas, facetów…

Przyznaję, kiedyś szukałem męskiego magazynu, poruszającego głębokie tematy, jednak obecnie przerzuciłem się na książki i z rzadka internet ‒ gazety przestały mnie interesować, uważam je za zbyt tendencyjne i za mało rzetelne. Ostatnimi czasopismami, które naprawdę mnie interesowały, były: pewien tygodnik (po tym, gdy znacznie obniżył poziom, zniknął z kręgu moich zainteresowań) i sobotni dodatek do codziennej gazety, który już z samej nazwy kojarzył się z pismem typowo kobiecym.

Czytałem go ponad 10 lat. Miałem taki sobotni rytuał ‒ mój osobisty wyznacznik małego szczęścia ‒ poranna kawa z ulubionym magazynem w ręku. To były moje chwile, bez dręczących zmartwień czy kłopotów. Byłem pełen podziwu dla mojego ulubionego, sobotniego suplementu, w którym znajdowałem wiele niesamowitych artykułów, biograficzne reportaże o nietuzinkowych ludziach, pomagające zrozumieć życiowe problemy rozmowy z psychologami, jak również wywiady z mężczyznami.

Od jakiegoś czasu rzadziej sięgam po ten magazyn, gdyż znacznie zmienił się jego charakter. Pismo stało się jak dla mnie zbyt feministyczne. Znajduję niekiedy coś ciekawego dla siebie, ale zarówno masa reklam, często na całą stronę, jak i tematyka jakoś mi już nie odpowiadają. Popytałem koleżanek, co sądzą o nowym stylu pisma, odpowiedzi były różne. Jedne były zachwycone, innych opinia wyrażała pewne zdziwienie, lekką niechęć, jeszcze inne oznajmiły, iż również nie odnajdują się w obecnym ukierunkowaniu pisma.

Gdy nastają nowe czasy

Jako osoba lubiąca dobrą literaturę, nie kategoryzuję książek pod względem płci autorów. Mimo wszystko dostrzegam w dziełach pisanych przez kobiety konkretną różnicę, trudną do zauważenia w literaturze tworzonej przez mężczyzn. Przeczytałem jakiś czas temu niesamowitą książkę Łukasza Maciejewskiego Aktorki.

Byłem pod wrażeniem wywiadów z diwami scen polskich teatrów i kina. Zafascynowany czytałem ich opowieści o sztuce, a przede wszystkim o życiu, problemach, kłopotach i trudnościach, jakich doświadczały. Pomyślałem wtedy, że szkoda, iż nikt nie wpadł na pomysł, aby przeprowadzić rozmowy z wielkimi aktorami scen polskich. Stwierdziłem, że chyba byłoby to niemożliwe. Co z tego, że chętnie bym poczytał o realiach życiowych uwielbianych przeze mnie artystów, skoro najprawdopodobniej napisanie takiej książki byłoby bardzo trudne, jeśli nie prawie niemożliwe.

Nie wiem z czego to wynika? Może z ukształtowania przez życie. Wielu z nich, podobnie jak kobiety, dorastało w trudnym wojennym czy powojennym okresie, gdzie kanony męskości i kobiecości były restrykcyjnie określone, a mężczyznom nie uchodziło mówić o swoich uczuciach. Może też po prostu nie zostali tego nauczeni, więc jak mieliby się otworzyć na potrzeby literatury? Myślę,  że obecnie tendencja jest inna.

Często napotykam w mediach wywiady z młodymi artystami, którzy mówią wprost i bez żadnego onieśmielenia o tym, co jest dla nich w życiu ważne, co czują i jak odbierają własną egzystencję. Być może jest to znak czasów, świadectwo dorastania w innych warunkach i dzięki temu mają większą otwartość na świat. Cieszy mnie, że taka tendencja pojawiła się. Może się zdarzyć przecież i tak, iż otwartość mężczyzn ze świata mediów, uświadomi coś bardzo ważnego innym facetom, wpłynie pozytywnie na umiejętność szczerego wyrażanie przez nich swoich uczuć.

Marzenia do spełnienia

O kobietach i ich życiu traktowała też inna lektura, którą kilka miesięcy temu skończyłem czytać: Córki Wawelu. Opowieść o jagiellońskich królewnach Anny Brzezińskiej. Pozostaję pełen podziwu dla autorki za ogrom pracy, jaki wykonała, tworząc tę – jak ją sobie nazwałem – powieść popularnonaukową. Pisarka, umiejętnie łącząc historię z wymyślonymi losami głównej bohaterki karlicy Dosi, przedstawiła przede wszystkim życie kobiet na przestrzeni wielu wieków. Głównym tłem akcji jest królewski dwór i ważna, często pierwszorzędna, choć ukryta rola kobiet.

Autorka wychodzi również poza stricte monarszy świat, wkracza w zaułki miejskie, zapuszcza się w okolice wsi, jednakże przewodnim motywem, najbardziej dla niej interesującym, pozostaje metropolia. Z utworu dowiadujemy się jak trudne było życie każdej kobiety, jakich sposobów czy działań musiały używać, by sobie w nim radzić, jak współdziałały, broniły się i jak tworząc chociażby tajemne mikstury, które miały im pomagać w różnych aspektach życia, przyczyniały się do rozwoju medycyny i chemii. Z książki wyłania się ciekawy, wielopoziomowy, ale też bardzo trudny obraz kobiecej egzystencji.

A co z mężczyznami? Oczywiście istnieje masę książek opisujących życie męskie w podobnym świecie, ale czy jest jakaś, która zajmuje się czymś poza walką, turniejami, bronią, władzą, wojnami i temu podobnymi tematami? Nie potrafię sobie niczego takiego przypomnieć. Może po prostu nie trafiłem na taką publikację, choć kiedyś czytałem niesamowitą pozycję popularnonaukową, zajmującą się w dużej mierze psychologicznymi następstwami, odpowiedniego wychowania dzieci i wnuków Kazimierza Jagiellończyka, gdzie w interesujący sposób przedstawiony była również trudna i destrukcyjna relacja między królową Boną i Zygmuntem Augustem. Jednakże to nie była fabuła, a rzetelne, naukowe i współczesne – szeroka analiza psychologiczna bohaterów – dzieło.

Dobre pisanie nie zna płci

Do snucia refleksji nad kwestią zawartą w tytule nakłoniły mnie dwie kobiece książki, niedawno przeze mnie przeczytane. Jedna z nich to dziennik Andy Rottenberg Berlińska depresja   wielkiej postaci polskiej sztuki współczesnej, opisującej swoje obecne życie, jego realia, pełny odnośników do obecnej sytuacji politycznej i historii (m.in. II wojny światowej, holokaustu i czasów komunizmu), które pozostawiły niezatarte piętno w starszych pokoleniach.

Druga pozycja to dzieło wybitnej piosenkarki, na której tekstach wychowało się moje ‒ i pewnie nie tylko ‒ pokolenie. Mowa tutaj o Kaśce Nosowskiej, kobiecie tak charakterystycznej i nietuzinkowej, że czasami brak słów, by jednoznacznie ją określić. Kaśka to marka sama w sobie, ewenement i artystka nad wyraz wyjątkowa, która napisała świetne dzieło. W swojej pierwszej publikacji – wiadomo, że od lat mówi, iż marzy o napisaniu powieści, ale się wstydzi – piosenkarka podjęła tematy iście babskie i chłopskie.

Z niesamowitym dystansem podeszła do życia, jego codziennych spraw i kłopotów, udowadniając tym samym, że w swojej nadzwyczajnej osobowości jest również, tak jak każdy z nas, zwykłym człowiekiem, którego spotykają lub spotkały w życiu takie problemy, jak przemoc w rodzinie, radzenie sobie z kompleksami czy problem alkoholizmu partnerów życiowych. Jak dla mnie lektura obowiązkowa dla każdego, a przynajmniej dla wielu.

Być gotowym na prawdę o sobie samym

Książka Nosowskiej zrodziła w mojej głowie jedno następujące pytanie: czy jest jakiś mężczyzna w tym kraju, który by umiał podobnie napisać o sobie i sprawach typowo męskich? Który podszedłby do tematu z dystansem, poczuciem humoru i mądrością, będąc jednocześnie szczerym (wobec siebie i czytelnika) do bólu?

Czy jest wśród nas facet, który potrafi tak bezpośrednio i zabawnie opisywać błędy wychowawcze swoich rodziców, wspominać o uzależnieniach i problemach związanych ze sferą seksualną, o lękach przed zdradą, relacjach z dziećmi czy pisać o ciągłej walce o zachowanie atrakcyjności? I jeszcze robić to z takim wdziękiem? Może znajdzie się ktoś zachęcony sukcesem książki Kaśki, kto będzie próbował to zrobić. A przy okazji, skoro polecam tę lekturę tak kobietom, jak i mężczyznom, to czy obie płcie będą ją czytały tak samo?

Czy dla obu stron będzie to okazja do przemyśleń i zagłębienia się w swoje życie? Zastanawia mnie też, w jaki sposób potencjalni (męscy) czytelnicy odbiorą męskie tematy, o których Nosowska pisze. Czy się z nią zgodzą, czy jednak sprzeciwią wyłaniającemu się obrazowi mężczyzn? I czy wyciągną z niego dla siebie jakąś naukę? Tego wszystkim życzę.

A na koniec mały sprawdzian, czy jesteś, prawdziwy mężczyzno, gotowy na czytanie o sobie. Zastanów się, a ja tymczasem głos oddaję kobiecie, która świetnie pisze o mężczyznach.

A to gadanie, że mężczyźni są silni, a kobiety to słaba płeć. Ile z tego zamieszania powstało. Chłopcy od małego próbują doskoczyć do poprzeczki. Wstydzą się każdej łzy. Wstydzą się założyć zielnik. Mogą się ubierać tylko na granatowo, brązowo, czarno albo czarnozielono. Tęsknią za tymi innymi, żywszymi kolorami, których nazw nawet nie wypada im zapamiętać. Muszą się bawić w wojnę, chociaż zabawa w dom wydaje im się fajniejsza, bo wiedzą, jak wygląda dom, a nie mają pojęcia o wojnie. Muszą, po prostu muszą lubić sport, ale preferowane są dyscypliny męskie, a nie jakaś gimnastyka artystyczna na przykład. Nie uczy się ich rozpoznawania emocji, bo po co? A jednak odczuwają ich całe spektrum, tylko nie potrafią nazwać. Mówią: Taki jakiś dzisiaj jestem – i idą się nawalić. Albo pozwalają emocjom fermentować w głowie i ciele, a kiedy te osiągną poziom alarmowy – faceci robią gnój na ulicy, biją żonę, dzieci albo dostają zawału czy innego wylewu.

Jak to jest z nami Panowie? Czy rzeczywiście błędy wychowawcze, tłumienie trudnych emocji, doprowadzają nas do szałów agresji, zawałów i innych wylewów?

KOMENTARZE

Powiedz, co myślisz

Fundacja Masculinum

Przejdź na stronę >

Instytut Psychoterapii Masculinum

Przejdź na stronę >