Portal Masculinum

Efekt (nie) dopasowania

24 czerwca 2022 R. Jerzy Kilon
Zadajmy sobie pytanie czy warto się zmieniać dla drugiej osoby i czy warto się zmieniać dla siebie? Oczywiście pojawia się natychmiastowa odpowiedź, że nie warto dla drugiej a warto dla siebie. Tylko po co, skoro jestem taki super… Czy taki sposób myślenia przyczynia się do wielu kryzysów w związkach?

Na pewno nie raz każdy z nas słyszał takie słowa: nie pasujemy do siebie, nie nadajemy na tej samej fali. W kontaktach towarzyskich zdarza się komentarz: on nie jest dla niej, ona szuka czegoś innego. Ale są także historie tego typu, że dla osoby wydającej taki komentarz jest to oczywiste, że ta para nie ma szans, że to nie prawa się udać a mimo wszystko konkretni ludzie są ze sobą i mają się świetnie.

Myślę, że bierze się to stąd, że to jest nasza własna ocena, wynikająca z tego powodu, że to właśnie ta osoba komentująca nie wytrzymała by z nim czy nią w związku. Właśnie i tu jest pies pogrzebany. Zdarzało mi się kiedyś również tak stwierdzić, pomimo atrakcyjności kobiety i jej ewidentnego zainteresowania powierzchownie stwierdziłem, że to nie dla mnie.

Nie mówię, że należy wchodzić w każdą relację żeby się o tym przekonać, ale nie jestem pewien czy takie stwierdzenie jest do końca właściwe.

Co z tym ego

Człowiek zmienia się całe życie. Każdy z nas jest zakochany w sobie, nie chce widzieć swoich wad, braków. Każdy z nas jest super, naj i w ogóle the best. Jesteśmy karmieni pożywką, że mamy w życiu kierować się własnym dobrem, egoizm jest w cenie, mamy czuć się z sobą dobrze i tak w ogóle to jesteśmy najważniejsi na świecie.

Niestety takie stwierdzenia wypaczają istotę widzenia siebie. One podprogowo działają na podświadomość w taki sposób: ja jestem najważniejszy, robię, co chce, bo to jest dobre, jest mi z tym dobrze a cały świat ma się z tym pogodzić i podporządkować. W relacji z drugą osobą ja robię, co chce bez względu na zdanie drugiej osoby, komentuje to twierdzeniem….Jak Ci nie pasuje…to sobie zmień, nie musimy być razem.

Jak w takim razie takie podejście ma się do założenia, że związek to partnerstwo, to kompromis, ustępstwa, ale nie rezygnacja lub narzucanie swojej woli i punktu widzenia…?

Nie pozwalam

W swoim życiu, jak każdy spotykam wiele par. Mają swój sposób bycia, styl komunikacji, sposób spędzania czasu, sposób okazywania uczuć i emocji. Czasem przychodzi mi złota myśl….Ja bym tak nie mógł, ja bym tak nie robił, bo…bo moja partnerka tego nie toleruje. Tak, moja nie, ale tamta inna tak. Jestem zwolennikiem teorii, że związki muszą się dotrzeć, dojrzeć do bycia ze sobą. A następuje to po tym okresie gdzie znika miłosny haj, przeplatany dzikim seksem, beztroską, wtedy, gdy z oczy spadają różowe okulary i już nie patrzymy na swojego partnera cielęcym wzrokiem.

Wtedy pojawia się pierwszy problem, konflikt, różnica zdań. Obecnie wiele par tego nie wytrzymuje, ponieważ tempo życia i jakość związku kształtowana na podstawie oczekiwań idealnego związku sprawia, że łatwiej jest nam wyjść z relacji niż o nią walczyć. Z tym, że historia w nowym związku na pewno zatoczy swój bieg.

A może po prostu nie wiesz

W tym miejscu pojawia się ulubione przeze mnie słowo komunikacja, nie tylko, jako komunikowanie oczekiwań, ale komunikacja swojego stanowiska, które do końca przecież nie musi być właściwe.

Właściwość i nadrzędność opinii nie polega na tym, że jest wypowiadana przez osobę, która myśli, że to jest najprawdziwsza prawda. Że racja jest moja, bo ja tak myślę, bo ja się przecież nie mylę. To indywidualny punkt widzenia, który z prawdą może mieć tyle, co sanki ze śniegiem w lipcu. Druga osoba czasem rzeczywiście może mieć rację, lub być jej blisko, ale trzeba umieć jej wysłuchać, a nie tylko kwestionować i poddawać w wątpliwość. Zatem trzeba wysłuchać także argumentów drugiej strony, a nie tylko ślepo wierzyć swoim ideałom.

Czy warto?

Zadajmy sobie pytanie czy warto się zmieniać dla drugiej osoby i czy warto się zmieniać dla siebie? Oczywiście pojawia się natychmiastowa odpowiedź, że nie warto dla drugiej a dla siebie. Tylko po co, skoro jestem taki super. Gdybym zrobił test to spodziewałbym się 80% takich odpowiedzi. Po głębszym zastanowieniu odpowiedź na to pytanie już nie jest taka prosta. Bynajmniej dla mnie nie była, bo co to znaczy tak naprawdę zmieniać się dla drugiej osoby, skoro ta osoba w każdej chwili może odejść.

Wiele osób boi się zmian, to naturalne, to powoduje lęk przed nieznanym. Brak chęci wyjścia ze strefy komfortu jest tłumaczone tym, że, po co z niej wychodzić skoro tak pieczołowicie ją sobie tworzyłem. Ale czy ta strefa jest na pewno idealna, że inna nie może być lepsza? A według mnie to strach przed przyznaniem się do swoich wad i niedociągnięć. Tak jest lepiej, bo jest łatwiej i wygodniej. Przekonani o swojej niezwykłości nie dostrzegamy sygnałów ze świata zewnętrznego.

Otwórz się

Jacek Masłowski w swojej książce pisze, że bycie mężczyzną w dzisiejszych czasach wymaga elastyczności, bycia czasem czułym, a czasem barbarzyńcą. To dla mnie nie jest niczym innym jak efektem dopasowania do sytuacji, do realiów. Istotne jest żeby pozostać w tym wszystkim nadal sobą być świadomym tego i przede wszystkim czuć się w tym dobrze. I nie mówię tu o chwiejności i hipokryzji zachowań mających na celu uzyskanie jakiejś korzyści dla siebie.

Powiem coś, co trzeba lub zrobię coś oczekiwanego to dostane nagrodę mimo, że tak nie myślę i nie czuję. Ważne jest to, aby zastanowić się na ile jestem w stanie zmienić swoje niewłaściwe zachowanie, aby w porę je skorygować. Związek wymaga tego, aby wysłuchać relacji drugiej strony, czasem przyjąć tą rację, jako swoją. Czasem to jest po prostu racja.

Uważam, że nie należy odrzucać opinii drugiej strony z urzędu, warto jest się zastanowić, dlaczego drugiej stronie tak na tym zależy. Oczywiście nie mówimy tu o komunikatach masz się zmienić, bo ja tak chce, nie rób tego, nie bo nie i koniec. To jest toksyczne zachowanie.  Autorytarność w związku nie wróży niczego dobrego, z wielu powodów. Ważny jest sposób podania racji pod rozwagę, z wyczuciem i z klasą, w odpowiednim czasie.

Nie wyobrażam siebie sytuacji, że moja partnerka już na drugiej randce wywraca mój świat do góry nogami i wprowadza w nim swoje porządki, czy mi się to podoba czy nie w imię tak zwanego dobra naszego związku. Delikatność i rozwaga jest tutaj sprzymierzeńcem zmian. Powiedz, o co Ci chodzi, jak się z tym czujesz, jak to widzisz inaczej, jak się z tym czujesz. Porozmawiaj i pomyśl nad tym, może po prostu jest inaczej i nie koniecznie gorzej. Może po prostu warto z pewnych rzeczy zrezygnować, zamiast ślepo wierzyć w swoje racje.

Jeśli tylko jest Ci dobrze…

Ja w swoim życiu dokonałem wiele zmian złych, ale pocieszam się, że dobrych też się kilka znajdzie. Dziś wiem, że wyszły one na dobre nie tylko mi, ale osobom w moim otoczeniu, zwłaszcza partnerce jak również mojemu synowi. Teraz wiem, że dobre jest wrogiem lepszego, że choć nie zawsze czujemy to od razu. Czas otwiera oczy i warto niekiedy przetestować coś dłużej na swojej skórze, aby przekonać się czy to inne, to nowe jest lepsze. A co najważniejsze lepsze dla mnie i w pełni akceptowalne.

Nikt nie ma monopolu na bycie najmądrzejszym, stąd warto posłuchać głosu z zewnątrz.
Mój terapeuta zadaje mi zawsze pytanie w takich momentach: I jak się z tym czujesz, dobrze Ci z tym? To jest podstawa wszystkiego, co się w Tobie dzieje, podstawa wszystkich Twoich zmian. Twoja aprobata i Twoje niepodrażnione ego.

Zatem jeśli dobrze się z tym czujesz, a jeszcze wychodzi to na nie tylko Twoją korzyć, to twierdzę, że warto się zmieniać, ale głównie dla siebie. Nie zmieniasz się dla kogoś, a jedynie na czyjąś sugestię. Możesz ją wprowadzić do swojego życia, pod warunkiem, że w pełni się z tym zgadzasz i to jest dobre dla Ciebie. Nie zmieniasz się dla kogoś a jedynie przez kogoś, zmieniaj się Ty, a nowy lepszy Ty będzie w stanie zaoferować komuś lepszą wartość Ciebie.

Według mnie jest bardzo cienka granica w postrzeganiu zmian na podstawie sugestii kogoś postronnego. Czy czuje się z nimi dobrze? Czy rzeczywiście zmieniam się wtedy dla kogoś, tylko, dlatego że zwrócił mi uwagę, że coś może być dla Ciebie dobre? Nie, …jeśli akceptujesz zmianę i jest Ci z tym dobrze. To ty wprowadzasz zmiany i Ty z tym żyjesz i tylko tym należy się kierować.

Zostań sobą

Nie warto się zmieniać dla kogoś wbrew sobie, wbrew swojemu samopoczuciu. To jest bomba
z włączonym zapalnikiem, kiedyś na pewno wybuchnie. Przede wszystkim, dlatego że z każdym dniem przestajesz być sobą, bo czekasz na wskazówki, bo nie jesteś tożsamy z tym, co robisz i nie wiesz, co dalej ze sobą zrobić. Nie wiesz, co będzie jutro wiec pokornie wypełniasz polecenia. Z czasem będziesz tak ogłupiały i bezradny, że nie wykonasz samodzielnie nic, żadnego kroku i nie podejmiesz nawet błahej decyzji. I tu będzie pierwszy wybuch, bo Twoja partnerka czy partner będzie mieć serdecznie dosyć niańczenia Cię i prowadzenia za rączkę. Staniesz się nieatrakcyjny(a) i nijaki(a), bez wiary siebie, jak dziecko we mgle. Drugi wybuch nastąpi w Tobie, bo będziesz miał(a) serdecznie dosyć przytyków i uwag na temat swojej dupowatości, tym bardziej, że ślepo słuchałeś czy słuchałaś partnera, który wydawał Ci jasne polecenia w imię Twojego tzw: dobra. Zaczniesz się złościć
i wyładowywać frustrację, bo nie będziesz wiedział, kim teraz jesteś.

Zmiana jest dobra

Paradoksalnie każda zmiana jest dobra, bo uczy Cię czegoś nowego. Czasem wprowadza gruntowne zmiany w Twoim życiu, a czasem daje odpowiedź, co Ci nie służy. Daje Ci wskazówkę do Twojego rozwoju, w którą stronę masz iść, aby Twoje samopoczucie było najbardziej korzystne dla Ciebie. Warto szukać siebie, szukać zmian, lepszego ja. Warto czasem wysłuchać innych, ale warto i nie należy wykonywać ich rozkazów. Dróg jest wiele, sposobów tysiące, ale finał jest taki, że masz zmieniać się dla siebie.

KOMENTARZE

Powiedz, co myślisz

Fundacja Masculinum

Przejdź na stronę >

Instytut Psychoterapii Masculinum

Przejdź na stronę >