Portal Masculinum

Syndrom „miłego faceta”.

6 marca 2025 R. Jacek Masłowski

Syndrom miłego faceta – brzmi niewinnie, a jednak potrafi nieźle skomplikować relacje i samoocenę wielu mężczyzn.

Określenie to nie jest oficjalną kategorią diagnostyczną w psychologii, lecz popularnym opisem zestawu postaw i zachowań, które nie tylko wprowadzają w błąd otoczenie, ale także – co gorsza – samego „miłego faceta”. Jak właściwie rozpoznać, o co chodzi w tym zjawisku i co jest jego źródłem?

Pierwszym sygnałem jest nieustanne dążenie do akceptacji i unikanie konfliktów. Mężczyzna z syndromem miłego faceta zawsze stara się być pomocny, uległy i skupiony na zadowalaniu innych. W tym pozornie pozytywnym zachowaniu mogą jednak ukrywać się zupełnie odmienne intencje. Nierzadko „miły facet” liczy na to, że w zamian otrzyma uznanie, wdzięczność, a nawet uczucie czy relację. Gdy rzeczywistość nie spełnia jego oczekiwań, wybucha frustracja, poczucie krzywdy i rozgoryczenie.

Warto zwrócić uwagę na brak autentyczności, który towarzyszy takiemu podejściu do życia. Ponieważ „zawsze miły” mężczyzna boi się wyrażać prawdziwe potrzeby i emocje, zaczyna dopasowywać się do otoczenia. Tłumi własne zdanie i stawia czyjeś dobro na pierwszym miejscu, nie dlatego, że faktycznie to czuje, ale ponieważ boi się odrzucenia i krytyki. W efekcie często przywdziewa „maskę” osoby ugodowej i bezproblemowej, co może prowadzić do głębokiego braku satysfakcji z życia.

Źródła tego syndromu

Jednym ze źródeł syndromu miłego faceta jest wychowanie i wzorce wyniesione z dzieciństwa.

Jeśli w domu panowała atmosfera, w której małe dziecko było chwalone i zauważane tylko wtedy, gdy było „grzeczne”, to w dorosłym życiu może nieświadomie powtarzać ten mechanizm. Chce być postrzegane jako dobre, spokojne, niesprawiające kłopotów, gdyż  podświadomie łączy tę postawę z poczuciem bycia kochanym i akceptowanym.                 Sytuację często pogłębia brak asertywności – jeżeli nikt nie nauczył młodego chłopca, jak konstruktywnie wyrażać złość i potrzeby, to w dorosłości po prostu unika on konfrontacji, uznając ją za coś „złego” i niewłaściwego.

Kolejny czynnik wpływający na rozwój syndromu miłego faceta to społeczno-kulturowe przekazy dotyczące męskości.

Od dziecka słyszymy historie o szlachetnych rycerzach ratujących księżniczki z opresji.        W filmach i serialach „ten dobry” – wiecznie wyczekujący, uczynny – zazwyczaj triumfuje, zdobywając serce ukochanej. Tymczasem w realnym życiu taka strategia rzadko kończy się sukcesem relacyjnym. Wyobrażenie, że bycie miłym wystarczy, aby zdobyć uznanie i miłość, pozostaje mitem. Kiedy on się nie sprawdza, pojawia się rozczarowanie i uczucie niesprawiedliwości („jestem taki dobry, a świat w ogóle tego nie docenia!”).

Wiele osób zapomina też, że syndrom miłego faceta może zawierać w sobie element manipulacji.

Mężczyzna, który z zewnątrz wydaje się empatyczny i zawsze chętny do pomocy, nierzadko działa w myśl nieuświadomionego schematu „dam ci coś, ale oczekuję czegoś w zamian”. Niestety, to „coś w zamian” rzadko jest jasno zwerbalizowane. Kiedy więc otoczenie nie domyśla się jego potrzeb, on czuje się wykorzystany i coraz bardziej rośnie w nim wewnętrzna frustracja.

A co z samooceną i pewnością siebie?

Tu właśnie tkwi istota problemu. Często za maską „miłego” kryje się głęboka niepewność i niskie poczucie własnej wartości. Wtedy akceptacja innych staje się jedyną drogą do tego, by poczuć się wystarczająco dobrym. Jeśli jednak ciągle zależy nam na aprobacie z zewnątrz i boimy się prawdziwie konfrontować ze światem, popadamy w błędne koło braku autentyczności.

Na szczęście z syndromem miłego faceta można walczyć.

Pomaga w tym uświadomienie sobie własnych schematów myślowych oraz nauka stawiania granic. Praca nad asertywnością, odkrywanie i wyrażanie własnych potrzeb, a także przerzucenie części uwagi z zewnętrznych oczekiwań na zdrową troskę o siebie. Wszystko to, to są pierwsze kroki, które pomagają wyrwać się ze sztywnych ról. Warto też poszukać wsparcia w psychoterapii, coachingu lub chociażby w rzetelnej literaturze na temat rozwoju osobistego.

Pytanie, które warto sobie zadać, brzmi:

Czy zauważasz u siebie (bądź u kogoś bliskiego) skłonność do takiego „bycia miłym za wszelką cenę”? Czy w Twojej postawie nie przejawia się syndrom miłego faceta.

Jeśli chcesz zgłębić ten temat, sięgnij po książkę dr. Roberta A. Glovera „No More Mr. Nice Guy” (w polskiej wersji: „Koniec z byciem miłym facetem”). Znajdziesz w niej zarówno trafne opisy, jak i praktyczne wskazówki, jak uwolnić się od ograniczających przekonań i zacząć żyć w pełniejszy, bardziej autentyczny sposób.

KOMENTARZE

Powiedz, co myślisz

Fundacja Masculinum

Przejdź na stronę >

Instytut Psychoterapii Masculinum

Przejdź na stronę >