Portal Masculinum

Mężczyzna mężczyźnie – wilkiem czy bratem?

8 maja 2025 R. Jacek Masłowski

Przyzwyczailiśmy się do myślenia o mężczyznach i relacjach, które pomiędzy sobą budują w kategoriach typowych dla sportu albo jeszcze dosadniej do warunków wojennych. Czy tworzenie pola permanentnej walki, to jedyne czego mężczyźni od siebie nawzajem uczą? 

Militaryzm

Niektórzy badacze donoszą, że na jednej z wysp Morza Śródziemnego istniała kultura, która posiadała cechy matriarchatu. Na Krecie w kulturze minojskiej mężczyźni funkcjonowali prawdopodobnie w sposób bardzo odległy od tego, który znamy z czasów im późniejszych, jak i ze współczesności. Za „prawdziwie męskie” cechy uznawano takie, które dziś do kanonu męskich cnót albo się nie kwalifikują albo nie potrafią się przedostać. 

Kultura ta zniknęła z powierzchni ziemi rozniesiona mieczami wojowniczych Achajów, którzy przybyli do niej z północy a ostatecznie została przysypana pyłem wulkanicznym, który w obfitych ilościach dostał się na wyspę w skutek erupcji na ówczesnej Thirze (dziś Santorini). 

Wraz z tymi wydarzeniami cywilizacja zachodnia ostatecznie zdominowana została przez etos męskości, który przez całe wieki, aż po dziś dzień, kształtuje męską psychikę, wartości uznawane za męskie a także zachowania. Jest nim etos wojownika. Uważny czytelnik z pewnością spostrzeże, że nawet zmiany kulturowe wywołane ruchami emancypacyjnymi kobiet nie zniosły ostatecznie hegemonii tego wzorca. Dzisiejsza sytuacja społeczno-polityczna zdaje się z dużą pieczołowitością odkurzać ten model męskości i ponownie stawia go na piedestale.

Kultura hołubiąca militaryzm ukierunkowana jest na tworzenie mechanizmów wychowawczych, mających od najmłodszych lat kształtować męskie postawy oparte na cechach, które miały zapewnić uzbrojonym wojownikom wysoką skuteczność w eliminacji przeciwników. Odwaga, siła, sprawczość to tylko  niektóre z nich. Sam Keen w swojej książce „Ogień w brzuchu, być mężczyzną” analizuje inne aspekty „charakteru wojownika” o których zbyt głośno się nie mówi.  Zwraca uwagę na to, że Wojownik utożsamia działanie z użyciem siły. Cechuje go także paranoidalne spojrzenie na świat.  Jego życie ukierunkowane jest przeciw wrogom, rywalom i konkurencji. Wypieranie strachu, współczucia i poczucia winy, to doskonała ochrona przed „utratą skuteczności”. Inną znamienną cechą jest obsesja na punkcie rangi i hierarchii. Degradacji ulega wszystko co kobiece. Nadrzędnym celem staje się męska dominacja osiągana w drodze skutecznej rywalizacji. Można by w tym miejscu zadać sobie pytanie o sensowność lansowania takiego wzorca męskich zachowań we współczesnym świecie, który jest stosunkowo spokojnym miejscem.

„Gdzie ci mężczyźni?”

W 1975 roku w śpiewanej przez siebie piosence Danuta Rinn zadaje pytanie „gdzie ci mężczyźni?”. Odpowiedź jest prosta! Jeśli chodzi o współczesnych wojowników, to siedzą (i to dosłownie) w korporacjach. Współczesna korporacja, a szerzej biznes, to niemal idealnie odtworzone środowisko wojenne, w którym z powodzeniem powtarzane są funkcje kształtowanych przez całe wieki męskich cech, zmuszających ich do ciągłej walki, rywalizacji i zdobywania. Znam wielu mężczyzn pracujących w biznesie, którzy mówią wprost, że gdy zakładają garnitur, to czują się jak w „pełnej płycie”, laptop zastąpił miecze a służbowy SUV pełnokrwistego rumaka. Do tego świata zaproszono jakiś czas temu kobiety. Główną tezą, poza równouprawnieniem, która stała za tym posunięciem była nadzieja na to, że wraz ze wzrostem ilości kobiet na wysokich szczeblach, biznes ulegnie humanizacji. Jak dotąd nic na to nie wskazuje. Odnotowuje się zgoła przeciwne zjawisko. Kobiety wchodząc na pole bitwy w zasadzie odtwarzają te same męskie cechy i sposoby działania, niejednokrotnie z jeszcze większą skutecznością.

Maszyna

Większość współczesnych mężczyzn skarży się na to, że są permanentnie zestresowani. Ich życie, to samotne uwikłanie w konflikty z innymi oraz tkwienie w wewnętrznej niespójności. Długotrwały stres wpływa druzgocząco zarówno na ich samopoczucie, jakość życia a także na zdrowie. W całej tej „wojennej” zawierusze, zwanej dziś wyścigiem szczurów pod coraz większą presją uniknięcia bycia zadeptanym bądź odniesienia sukcesu a później utrzymania się na powierzchni, mężczyznom umyka bardzo ważna perspektywa. Mianowicie taka, że są istotami żywymi, przeżywającymi swe życie w zupełnie biologicznym ciele. To mechanicystyczne podejście do siebie samych nie pozostaje jednak bez konsekwencji. Freud przedstawił człowieka jako pole wiecznego konfliktu a osobowość człowieka, jako miniaturowe państwo, zorganizowane tak aby bronić się przed realnymi lub wyimaginowanymi zagrożeniami. Wilhelm Reich jako pierwszy rozwinął interesującą teorię twórcy psychoanalizy. Położył nacisk na koncepcję mechanizmów obronnych. Nazwał je – „zbroją charakteru”. Tłumaczy w niej w jaki sposób poszczególne mechanizmy obronne pomagają cenzurować świadomość dotyczącą faktycznej sytuacji jaźni. Wzmacniają pocieszające złudzenia i nie dopuszczają do świadomości nieprzyjemnych faktów. Życie w otoczeniu zagrożeń i przemocy ma nie tylko wpływ na psychikę ale także na ciało. Gdy uświadomimy sobie jakieś niebezpieczeństwo, czy to realne czy urojone, ciało natychmiast przygotowuje się do walki lub do ucieczki. Uaktywnia się reakcja stresowa, ciało zostaje zalane falą adrenaliny, która ma pewną niezwykłą i w sytuacji fizycznego zagrożenia, bardzo pożyteczną właściwość – znieczula. Niestety, szczególnie w świecie mężczyzn zdaje się być nieustannie aktualne przekonanie: „chcesz pokoju, szykuj się do wojny”. W psychice, tak jak w maszynie, „forma podąża za funkcją”. Po latach funkcjonowania w warunkach wyścigu i rywalizacji, męskie ciało w rzeczywistości przypomina zbroję tyle, że mięśniową. Ciągłe napięcia i mobilizacja stają się bardzo skuteczną przeszkodą na drodze do otwarcia się na inne wymiary męskości. Obniżony poziom adrenaliny natomiast z całą pewnością zaowocuje poczuciem wyraźnego bólu, także egzystencjalnego. 

Serce

Współczesny mężczyzna sukcesu, to niewątpliwie ekstrawertyk o osobowości A, którego cechuje dynamiczne, agresywne działanie. Uzależniony od adrenaliny, ukierunkowany na zdobywanie. Niestety tego typu osobowość jest jak żadna inna narażona na przedwczesną śmierć z powodu zawału serca. Jak podaje Keen, badania wykazały, że osobowość typu A są podatne na zawały nie z powodu zwykłej agresji, lecz agresji połączonej z wrogością. Niestety większość mężczyzn, to nowicjusze w dziedzinie introspekcji, którzy mają poważny kłopot w oddzieleniu agresji od gniewu. 

Siły społeczne, które zachęcają mężczyzn do zachowań ekstrawertycznych, wyrabiania w sobie żelaznej woli i zawziętości w równym stopniu predestynują ich do odniesienia sukcesu, jak i do ataku serca. „A dlaczego serce atakuje mężczyznę?” – pyta autor „Ognia w brzuchu”. „Dlatego, że stał się on jego wrogiem”. Badania pokazują, że mężczyźni na całym świecie umierają ok 7-10 lat wcześniej niż kobiety. Główne powody to jakość i sposób (nie)radzenia sobie z emocjami, ryzykowne zachowania oraz mentalność wojownika. Statystyki dowodzą, że współcześnie tradycyjna kobieca postawa uległości daje większą szansę przetrwania. „Cisi, rzeczywiście mają w posiadaniu ziemię, o dziesięć lat dłużej niż konkwistadorzy” – puentuje Keen.

Coraz częściej jednak, wbrew wiekom tradycji i nadal silnie opresyjnej kulturze, męskie serca uwięzione w tytanowej klatce żeber i ukryte po mięśniowym pancerzem powoli dochodzą do głosu i kieruję uwagę mężczyzn w zupełnie inną stronę. W stronę męskich wspólnot. 

Męska przyjaźń

Kilka lat temu podróżując po kraju, co jakiś czas spotykałem mężczyzn, których wyraz twarzy mówił o tym, że pod maską pozornego „wszystko w porządku”, kryją się emocje i uczucia, które coraz trudniej było nadal więzić. Przeważały trzy: tęsknota, rozpacz i zawstydzenie. W tamtym czasie mężczyźni Ci przypominali samotne wyspy rozrzucone na głębokim oceanie. Coraz trudniej było im sprawnie funkcjonować w oparciu o narzuconą społecznie rolę wojownika. Na zbroi pojawiały się już mniej lub bardziej wyraźne pęknięcia. Tęsknoty męskiego serca stawały się coraz bardziej istotne. Kilka lat później spotykam się z takimi mężczyznami na prowadzonych przez siebie warsztatach. Na ogół, choć nie zawsze, są to mężczyźni, którzy dobrze lub bardzo dobrze radzą sobie w kontekście zawodowym. Wielu może pochwalić się przeróżnymi sukcesami udowadniając innym swój wysoki status. Jednak na tych warsztatach nic takiego nigdy się nie dzieje. Najtrudniejsze są pierwsze chwile, kiedy jesteśmy już ze sobą i czekamy na pozostałych, którzy się gromadzą. Później wielu z nich wspomina, że dominuje w tym czasie niepewność, obawa o to jak tu będzie? Czy nadal muszę „wypinać klatę?”. W miarę rozwijania się sytuacji, kilkunastu, najczęściej zupełnie dotąd sobie obcych mężczyzn w różnym wieku i zgromadzonych w przestrzeni pozbawionej kobiet powoli odkrywa, że wreszcie spełnia się ich marzenie. Dla wielu po raz pierwszy, dla innych już któryś raz choć nadal rzadko, udaje im się doświadczyć spotkania przez duże S, w wyłącznie męskim gronie. Już po pierwszej przerwie, większość z nich zagraca korytarz, pozostawiając tam swoje sfatygowane zbroje i maski, by cieszyć się coraz pełniej bogactwem męskich, otwartych serc. Doświadczają, że mogą być przyjmowanie przez innych mężczyzn z zaciekawieniem i z akceptacją. I choć wielu przyznaje, że na ogół z mężczyznami rywalizuje, to to doświadczenie silnie zmienia ich postawy. Wielu po raz pierwszy z ust innych mężczyzn może usłyszeć słowa na temat swojej męskości i odkrywają, że to jest dla nich bardzo wzmacniające. Wielu porzuca lub rozwiązuje swoje egzystencjalne dylematy, które powstały w wyniku braku możliwości skonfrontowania ich z innymi mężczyznami. Obdarzają się wzajemnie życzliwą uwagą. Snują opowieści o swoich doświadczeniach by odkryć, że męskie scenariusze życiowe mają swoje powszechnie doświadczane punkty zwrotne. Dzielą się wątpliwościami i radami. Starsi pokazują swoją Drogę, młodszym. 

Największym jednak odkryciem dla mężczyzn jest to, że potrzeba bycia blisko z innymi mężczyznami jest dla nich przynajmniej tak samo istotna, jak ta by „dawać radę” we współczesnym świecie pełnym wyzwań. I że to drugie jest znacznie łatwiejsze i pełniejsze znaczenia, gdy mają to pierwsze. 

Polecana lektura:

Sam Keen: „Ogień w brzuchu”

KOMENTARZE

Powiedz, co myślisz

Fundacja Masculinum

Przejdź na stronę >

Instytut Psychoterapii Masculinum

Przejdź na stronę >