Z pozoru to dramatyczny scenariusz: po dwudziestu latach wspólnego życia, on odchodzi do młodszej.
Dla wielu kobiet – zdrada i porzucenie. Dla mężczyzny – nierzadko desperacka próba odnalezienia siebie po latach tłumienia potrzeb, marzeń, frustracji.
W tym tekście przyglądamy się, co naprawdę stoi za takimi decyzjami i dlaczego problem jest znacznie bardziej złożony, niż wydaje się na pierwszy rzut oka.
Mężczyźni nie zrywają relacji nagle.
Decyzja o odejściu zwykle dojrzewa przez lata. To, co z zewnątrz wygląda jak nagłe zakończenie – np. poznanie młodszej partnerki – często jest jedynie katalizatorem wcześniej narastającego kryzysu. Związki, które nie są pielęgnowane, w których partnerzy przestają się widzieć, słyszeć i rozumieć, wcześniej czy później trafiają w martwy punkt. Wtedy pojawia się impuls – czasem w postaci innej kobiety – który uruchamia lawinę zmian.
Nie chodzi jednak wyłącznie o emocje czy fascynację młodością. Wielu mężczyzn, szczególnie w wieku średnim, przeżywa kryzys tożsamości. Psychoterapeuci nazywają to momentem konfrontacji z własnym życiem: „Czy jesteś już wystarczająco zrozpaczony?” – pytają czasem swoich pacjentów. Mężczyźni zaczynają zdawać sobie sprawę, że przez lata spełniali cudze oczekiwania – byli porządnymi mężami, ojcami, pracownikami. Ale wewnętrznie często czuli się niewidzialni, niesłyszani, zepchnięci na margines rodzinnych ról.
Kiedy więc odchodzą – nie od dzieci, nie od obowiązków, ale od schematów, w których nie znajdują już siebie – to nie zawsze znaczy, że są egoistami. To może być desperacka próba ratowania resztek siebie.
Z perspektywy kobiet to bywa niezrozumiałe.
Często padają pytania: „Jak mógł odejść, skoro mieliśmy rodzinę?”, „Dlaczego dzieci nie są dla niego wystarczającym powodem, by zostać?”. To pytania o emocje, które same w sobie są bardzo ważne, ale nie mogą być jedyną ramą oceny całej sytuacji.
Mężczyzna, który czuje się niedostrzegany jako człowiek, prędzej czy później zacznie szukać uznania gdzie indziej. A młoda partnerka może właśnie to uznanie dać – poprzez świeżość, energię, entuzjazm i brak oczekiwań opartych na rozliczeniach z przeszłości.
Oczywiście nie każda kobieta po wielu latach związku zaniedbuje relację. Nie każdy mężczyzna odchodzi. Jeśli jednak relacja zamienia się w funkcjonalne współistnienie – on pracuje, ona zajmuje się domem i dziećmi, a bliskość znika – to oboje biorą udział w jej obumieraniu. Mężczyźni często czują się zredukowani do roli usługodawców: mają przynieść pieniądze, wynieść śmieci, zająć się dziećmi, a ich potrzeby emocjonalne są ignorowane. Gdy trafia się ktoś, kto mówi: „Widzę cię. Jesteś ważny”, to trudno nie zareagować.
Wbrew pozorom wielu mężczyzn nie odchodzi dla seksu czy wyglądu. Chodzi o to, że młodsza kobieta widzi w nich człowieka, nie tylko zestaw funkcji. Daje im uznanie – to, czego brakuje im najbardziej. Niestety, to często rodzi konflikty z matkami ich dzieci, które czują się porzucone, zdradzone, zepchnięte na margines. I często – zupełnie nieświadomie – instrumentalizują dzieci, używając ich jako narzędzi zemsty.
Tymczasem dziecko, które dorasta w atmosferze pogardy dla ojca, wyrasta w emocjonalnej próżni. Za kilkanaście lat może zadać pytanie: „Dlaczego nikt nie pozwolił mi mieć ojca?”. Kobieta, która buduje czarny obraz byłego partnera, sama sobie odbiera szansę na zdrową relację z własnym dzieckiem. A przecież najważniejszy nie jest dawny partner – ale właśnie dziecko.
I co dalej?
Nie ma prostych recept – są pytania, które warto sobie zadać:
- Czy widzę mojego partnera?
- Czy dbam o relację?
- Czy jesteśmy dla siebie ważni – jako ludzie, nie tylko jako rodzice?
- Czy potrafimy ze sobą rozmawiać?
- Czy pielęgnujemy wspólnotę, czy tylko dzielimy obowiązki?
Mężczyźni mogą okiełznać swoje popędy. Potrafią być wierni, odpowiedzialni, zaangażowani. Potrzebują jednak do tego uznania, bliskości i poczucia, że są w relacji, a nie tylko w systemie zadań.
Odejście do młodszej nie jest regułą, ale często jest symptomem: czegoś, co przez lata było niewidoczne, niezaopiekowane czy zaniedbane.
Jeśli chcemy zmieniać rzeczywistość, musimy zacząć od nowa uczyć się siebie nawzajem – jako partnerów, a nie tylko wykonawców przypisanych ról.
OSTATNIE AKTUALNOŚCI
KOMENTARZE
Powiedz, co myślisz